W czasach, gdy jesteśmy otoczeni importem – z produktów, które oferujemy odwiedzającym siłę roboczą – niezwykle ważne jest, aby sprowadzić młodych ludzi z powrotem na wyspę, aby pokazać, że można coś stworzyć z lokalnych surowców, pokazać, że Brač to nie tylko plaże i wierzy, że jest to wyspa, na której fajnie się żyje Pero Eterovic która zajmuje się produkcją przedmiotów użytkowych i dekoracyjnych z drewna oliwnego.
Zawsze będzie twierdził, że mieszkańcy Brača mają szczęście mieszkać w tym kawałku raju na ziemi, ale także, że mają obowiązek zachować go dla przyszłych pokoleń, aby i oni mogli korzystać z jego dobrodziejstw. Właśnie dlatego tak ważna jest ochrona tradycyjnego rzemiosła.
Drzewo oliwne na Braču
Niemal wszystkie wyroby, które wykonuje (miski, wazony, świeczniki, łyżki do miodu itp.) obrabiane są na tokarce ręcznymi dłutami, z których część wykonał sam, bo nie można ich tu kupić. Elementy, które nie mogą być obrabiane, ale mają potencjał, takie jak stojaki na wino lub tace na owoce, są obrabiane za pomocą różnych frezarek i tarników obrotowych.
Następnie następuje szlifowanie do drobnego ziarna, które podkreśla kontrast gładkiego wykończenia z charakterystycznymi pęknięciami, które czynią przedmiot wyjątkowym. Proces kończy się powlekaniem mieszaniną oleju mineralnego i wosku pszczelego, która jest w stu procentach „bezpieczna dla żywności”.
Pero jest szczególnie dumny z faktu, że nabywa wszystkie surowce na swojej rodzinnej wyspie, przestrzegając zasady zrównoważonego rozwoju - poprzez odmładzanie starych drzew oliwnych - w przeciwieństwie do coraz powszechniejszego importu z Tunezji czy Maroka, który jest sprzedawany pod nazwą autochtoniczny produkt chorwacki, którego nie znosi.
Zaznacza, że można rozpoznać, czy jest to chorwacka oliwka, czy też nie, ponieważ widać różnicę we wzorach, kolorze drewna, gęstości, wadze i ogólnej urodzie. Mianowicie uważa, że nie jest tak dobra jak nasza oliwka, choć każdy wyrób z drewna oliwnego, skądkolwiek pochodzi, cieszy oko.
Zastanawiając się nad swoim życiem na wyspie, mówi, że zawsze był związany z morzem, kamieniami i drzewami oliwnymi. Dodaje, że miłość do oliwek jest dziedziczna, genetycznie zaszczepiona. Przekonał go jej upór, odporność, kolory, po omacku... wytrwałość, by pozostać w taki czy inny sposób opiekunką wyspy, którą zawsze była.
Rodzimy produkt z historią
Zaczęło się jako hobby, ale szybko zakochał się w procesie tworzenia i produkcie końcowym. Mówi, że to nie do opisania uczucie tchnąć nowe życie w kawałek drewna, który „został skazany na piec”. Uważa też, że wszystkie niedoskonałości tworzonych przez niego przedmiotów są tak naprawdę zaletą, ponieważ specyficzne pęknięcia czynią je wyjątkowymi.
Z zawodu jest mechanikiem samochodowym, ale przynajmniej tym się zajmował w swoim życiu. Na przestrzeni lat miał okazję próbować swoich sił w różnych rzemiosłach, jednak najbardziej lubił pracować rękoma, tworząc coś nowego i oryginalnego.
Biorąc pod uwagę, że jest jeszcze na wczesnym etapie rozwoju, sprzedaż odbywa się głównie poprzez znajomości i rekomendacje klientów, a także poprzez strony na Instagramie i Facebooku tzw. Libel.
Jego „koledzy” z różnych stron świata również dodawali mu otuchy, wyrażając swoje wrażenia z jego twórczości. Są świadomi, jak mówi, jak wymagająca jest obróbka drewna oliwnego ze wszystkimi jego niedoskonałościami bez pęknięć.
Przyznaje, że unikatowym autochtonom trudno konkurować z tanimi muszelkami i magnesami z Chin czy z afrykańskich oliwek, ale ten czas powoli mija.
Coraz więcej przyjezdnych chce zabrać ze sobą „kawałek wyspy” na pamiątkę, autochtoniczny produkt z historią. Ludzie są bardziej skłonni zapłacić więcej, ponieważ doceniają jakość, wysiłek, czas i miłość wplecione w przedmiot, który im się podoba, uważa Pero Eterović z Nerežišće na Braču.
Zdjęcie: Limbel
Źródło: Turystyka chorwacka